40 i co dalej...

żegnaj 2022…

24. stycznia 2023

Niezaprzeczalnie rok 2022 zostanie mi w pamięci jako rok do dupy… no absolutnie się tego nie spodziewałam co mi zafunduje..

Wracając 31.12.2022 z Polski do Niemiec miałam dużo czasu na rozmyślania (1000km to 10-12 godzin rozmyślań). Myślała o tym wszystkim co się wydarzyło i nie mogłam sobie niczego fajnego przypomnieć. Zaczęłam więc przeglądać zdjęcia w telefonie od 1. stycznia i okazało się, że całkiem sporo fajnych rzeczy również się przytrafiło, w tym spełnienie marzenia – co już podchodzi pod kategorie absolutnie fantastyczna rzecz.  Tak, stres drugiej połowy roku sprawił, że zapomniałam o tak znaczących momentach, które się wydarzyły.

Pomyślałam, że wrzucę zdjęcia z każdego miesiąca… ku pamięci ;).

Styczeń

Rok zaczął się fajnie. Z najważniejszych rzeczy to spotkanie z koleżankami po bardzo długim czasie. Spotkałyśmy się na starym statku w Düsseldorfie, przyniosłyśmy różne pyszności i spędziłyśmy super czas.

Ciągle w głowie pojawiały mi się pytania i myśli, co dalej z blogiem i Instagramem? Niby jest, ale jak? Nie byłam zadowolona z tego jak to wygląda, obiecywałam sobie regularne wpisy, ale było tak sobie. Działać i rozkręcać czy jednak rzucać w cholerę? Wyrzucać musiałabym z bardzo ciężkim sercem mimo wszystko, więc kierowałam myśli ku rozkręcaniu… dałam sobie czas do końca roku i dopiero w grudniu zdecydować, czy to wszystko ma sens.

Luty

W lutym się nic specjalnego nie wydarzyło, ale kupiłam sobie hula-hop z zamiarem regularnego kręcenia bioderkami. Wszyscy w domu byli zachwyceni i każdy kręcił, nawet mój mąż. To zdjęcie zrobiłam właśnie w momencie „hulahopania”. Bardzo je lubię mimo codziennego domowego chaosu w tle, mimo braku makijażu – to też był mały przełom dla mnie, bo to chyba pierwsze zdjęcie no-makeup, które wrzuciłam na Insta.

W lutym zaczęliśmy się zastanawiać nad remontem biura i sypialni…. o żebym ja wiedziała co nastąpi chwilę później!!!! Zaczęliśmy od biura – a dokładnie od odgracania, sortowania itp. itd.

Dalej intensywnie myślałam co ja chcę robić i pokazywać na Insta, bo bardzo mnie do tego ciągnęło (tak bardzo dużo myśli typu: w tym wieku? czy ja nie jestem aby za stara na takie zabawy? latało mi po głowie – a na koniec dnia zawsze wpadało: a po co żałować później czegoś, czego się nie zrobiło)

Marzec

W marcu pojechaliśmy na romantyczny weekend bez dzieci do regionu Eifel, który Wam polecam. Wyskoczyliśmy też do Luxemburga.

Instagram i blog się kręcił,

W połowie marca zaczęliśmy remont sypialni. Jaka ja byłam szczęśliwa z efektu chociaż nie wszystko było jeszcze skończone. Miałam wizję na wykończenia, detale dekoracyjne… widziałam gotowy pokój w moich wyobrażeniach i byłam szczęśliwa. Tak jak sobie wymarzyłam, między innymi, położyliśmy drewniane panele podłogowe – byłam w tej podłodze zakochana. Pomalowaliśmy ściany i  sufit, a jedna ściana miała konkretny akcent….

Olivia… nasz mały pomocnik

Kwiecień

Miesiąc moich urodzin. Skończyłam 45 lat i nawet na tę okazję wrzuciłam wpis na blog – znajdziecie go TU.

W okolicach moich urodzin pojechaliśmy na kilka dni do Belgii, odwiedziliśmy nasze ulubione miasto Oostende, spacerowaliśmy po plaży i jedliśmy pyszne rzeczy.

no i moje urodziny.. w tym dniu otrzymaliśmy wiadomość, że dom idzie oficjalnie pod młotek… super prezent

Maj

W maju mało się działo…. oprócz pojawienia się oficjalnej oferty sprzedaży „naszego” domu i strachu o utracenie naszego miejsca na ziemi….

Z przyjemnych chwil.. pojechaliśmy na wycieczkę do Münster. To miasto ma szczególne znaczenie dla mnie, tam mieszkali moi pradziadkowie (pojechaliśmy między innymi na cmentarz zapalić znicz), tam mieszka duża część rodziny mojego taty.

Czerwiec

Czerwiec był wspaniały z jednej strony, a z drugiej miałam coraz większy stres związany z z tym co się z nami stanie.

Na początku czerwca poleciałam do Łodzi na SeeBloggers (konferencja dla ludzi internetu). To był cudowny weekend przede wszytkim ze względu na wspaniałe osoby, które tam spotkałam. Z cudowną Kasią z OdkrywającAmerykę.pl spotkałyśmy się kolejny raz. to już powoli nasza tradycja… Kasia mieszka w Stanach, więc nie łatwo nam się na codzień spotkać 😉 Spotkałam się osobiście z Arletą, która ma wspaniały podróżniczy blog zamieszkali.pl  do tej pory rozmawiałyśmy tylko online. Czy też Gosia z Rodzina w Australii.

Kasia zrobiła mi wspaniałą sesję zdjęciową. Mimo że obie byłyśmy po podróży bardzo zmęczone, zdjęcie wyszły super. Wiele z nich jest u mnie na Instagramie.

W czerwcu też zaczęłam nagrywać filmiki do „Wirtualnej wycieczki po Düsseldorfie”. Jednym z moich planów w 2022 było pokazanie Wam mojego kochanego Düsseldorfu w formie InstaStories. Insta wycieczka miała trwać cały weekend. To był projekt, który wymagał dużej ilości pracy i czasu, ale tak bardzo chciałam go zrealizować! W czerwcu zaczęłam więc małe przygotowania do tego, jak również do innych instagramowych pomysłów. Weekend z Kasia na SeeBloggers dał mi dużego kopa i dużą garść inspiracji.

Wielki stres stał już przed drzwiami… a łzy coraz częściej się pojawiały… Zainteresowani kupnem domu zaczęli chodzić po naszych pokojach, po naszej kuchni i naszym salonie….  To było dla nas wszystkich bardzo trudne..

Lipiec

1 lipca na Instagramie ukazał się wywiad, do którego zaprosiła mnie Ola z profilu @niemieckasofa … to było bardzo miłe dla mnie i chętnie odpowiadałam na pytania, choć chyba za dużo się rozgadałam 😉 Wywiad jest nadal dostępny na Instagramie u Oli w wyróżnionych relacjach.

…. tuż przed urlopem w Polsce otrzymaliśmy wiadomość, że dom został sprzedany… że straciliśmy nasze Zuhause…. Stary właściciel obiecał nam, że sprzeda dom tylko inwestorowi, który kupi dom na dalsze wynajmowanie… ani jeden nie przyszedł na zwiedzanie domu.. za to same rodziny… Nowi właściciele natychmiast nas poinformowali, że sami się będą wprowadzać  – a to oznaczało dla nas utratę domu. który pokochaliśmy, który sami od początku chcieliśmy kupić… Domu, którym byłam zauroczona od pierwszej minuty jak go zobaczyłam 8 lat temu. Do tego ulica, na której mieszkaliśmy, wspaniali sąsiedzi… nie zawsze ma się takie szczęście. Położenie domu było idealne pod każdym względem.

Tuż przed wyjazdem do Polski spotkaliśmy się z nowymi właścicielami… to było trudne… Dzieci były w tym czasie już w Polsce .. na całe szczęście…. emocji nie dało się ukryć… Od tego momentu nie byłam już w stanie normalnie funkcjonować …

Wakacje w Polsce nie były wakacjami, jakimi bym sobie zaplanowała… do tego mój mąż nie mógł z nami ich spędzić ze względu na nową pracę. Na urlopie trawiłam tę informacje w samotności.. dużo spałam. Kilka tygodni po urlopie znalazłam zdjęcie, które zrobiła mi moim telefonem młodsza córka…. to jest najsmutniejsze zdjęcie jakie chyba mam….

Z przyjemnych rzeczy, to wróćiłam do blondu.. zdecydowanie najlepiej czuję się w jaśniejszych włosach.

Pod koniec urlopu dołączył mój mąż… poszliśmy na spacer do lasu powiedzieć dzieciom o nadchodzących zmianach w naszym życiu. To było najtrudniejsza rozmowa z naszymi dziećmi do tej pory. Bo jak powiedzieć dzieciom, że za chwilę stracą swoje pokoje, że prawdopodobnie muszą zmienić szkołę, bo sytuacja na runku nieruchomości w naszym mieście zmusi nas do zmiany miasta…. jak je wesprzeć w perspektywie utraty tego co znają od 8 lat?

Dużo łez popłynęło… dużo przytulania…

Sierpień

.. to przede wszystkim szukanie nowego domu… podejmowanie decyzji… zmiany decyzji… szukanie rozwiązań….. dylematy: kupujemy czy wynajmujemy.. dom czy mieszkanie… daleko czy blisko.. wprowadzamy się do naszego domu, ale 130 km dalej, tam gdzie ja nie chcę mieszkać… ? Nieprzespane noce, łzy, stres… to nasza codzienność

W tej miescowości prawie kupiliśmy dom… ta miejscowość jest 100km oddalona od naszego poprzedniego domu

Wrzesień

.. cały czas szukamy domu, ja cały czas płaczę i nie śpię.. nagrywam połowę wirtualnej wycieczki po Düsseldorfie.. ale nie jestem zadowolona na 100%… presja szukania nowych 4 ścian coraz większa, więc czuję ogromną potrzebę wyrównania bilansu czymś pozytywnym.. chociaż trochę..

Spontanicznie sprawdzam ceny biletów do Disneyland Paris i ceny noclegów we wrześniu… tę wycieczkę mieliśmy w planach od dawna. Mieliśmy jechać w 2020 roku… ale wiadomo co się stało.

JEST! Bilety kupione, hotel zarezerwowany a dokładnie domek na Campingu pod Paryżem… dzieci nic nie wiedzą… Gdy wyruszyliśmy w piątek spod domu, dzieci były przekonane, że jedziemy na Camping trochę odpocząć. Dojechaliśmy w piątek bardzo późno… na Camping… nie kłamałam 😉

Następnego dnia wyjechaliśmy rano, nadal nie zdradzając gdzie tak na prawdę za chwilę będziemy…. aż do momentu podjechania do wjazdu do Disneyland…. gdy dzieci odkryły gdzie jesteśmy… no co tu dużo mówić marzenie kilku osób się spełniło, więc wszyscy ze wzruszenia płakaliśmy.. tym razem łzy radości.

To był najwspanialszy dzień ostatnich 2 lat. Przez ten weekend zapomnieliśmy całkowicie o problemach, o stresie…. w nocy po wizycie w parku Disneya po raz pierwszy od miesięcy przespałam całą noc…. o co to była za magia….. każdego euro warte…

W niedzielę pojechaliśmy do Paryża… też już długo na to czekałam… zjedliśmy francuskie śniadanie,  spacerowaliśmy po centrum…. i odrobina luksusu dla mnie.. zakupy w butiku Chanel. Tak, zafundowałam sobie małą przyjemność.

Wróciliśmy bardzo szczęśliwi i odprężeni, nawet jak te szczęście trwało krótko. Wrzesień to też miesiąc urodzin mojej starszej córki, mojego męża no i też Lucynki, która skończyła rok.

jesteś lekiem na całe zło…

Październik

Nagrywam część wirtualnej wycieczki w Düsseldorfie

W październiku prawie kupiliśmy dom… dom marzenie, duży, nowoczesny, piękna kuchnia z wyspą i dużym salonem. Osobnym biurem lub apartamentem dla gości…. W ostatniej chwili po złożeniu dokumentów gdzie trzeba wycofaliśmy się z tej decyzji… To była bardzo trudna decyzja emocjonalnie… bardzo trudno było mi normalnie funkcjonować…. nam wszystkim.. Żeby złapać trochę pozytywnej energii jedziemy na jeden dzień nad morze, do Holandii, Scheveningen / bardzo lubimy to miejsce i mamy tylko 2.5h drogi.

Pod koniec października znajdujemy dom na wynajem 25km od naszej miejscowości… spełnia prawie wszystkie nasze oczekiwania… więc od razu po obejrzeniu domu się na niego decydujemy, a następnego dnia otrzymaliśmy pozytywną decyzję właścicieli. Czas pakować kartony, bo przeprowadzka koniec listopada…

Listopad

Wielkie pakowanie… wstrzymane… koniec listopada przeprowadzka, a pierwsze dwa tygodnie leżymy plackiem w łóżku z Cov… nie jesteśmy w stanie spakować nawet pół kartonu… ba! nie mamy siły śćć do toalety… cudownie..

W drugiej połowie miesiąca odbieramy klucze i zaczyna się challenge…

tu jestem już bardzo wyczerpana

Fizycznie i psychicznie zbliżam się do granic moich możliwości… Cała przeprowadzka trwała łącznie 2 tygodnie…

Grudzień

4 grudnia oddaliśmy klucze ze starego domu… nowy właściciel najwyraźniej z problemami ego i kompleksem niższości postanowił nam kłaść kłody pod nogi gdzie się tylko dało… dobra powiem wprost – psychopata. Chciałabym jak najszybciej zapomnieć o tym człowieku (jeszcze nie oddał nam kaucji.. więc trochę to będzie trudne do tego momentu).

Jednej rzeczy ale chyba nigdy nie zapomnimy… jak wcześniej pisałam wyremontowaliśmy pokoje tuż przed sprzedażą domu… nowy właściciel zażądał usunięcia pięknych drewnianych paneli. Bo tak. Bo ma prawo. 3 dni przed oddaniem kluczy. Albo my to usuniemy albo potrąci nam z kaucji 500 euro!

Kto obserwował mnie na instagramie w tym czasie, to wie jak mi z tym ciężko było… miałam taką adrenalinę, że podłogę w sypialni rozebrałam w 7 minut !!! My nie chcieliśmy tej podłogi zdejmować przede wszystkim z jednego powodu> płakać nam się chciało i serce się kroiło… tyle serca, energii, o pieniądzach nie wspominając, włożyliśmy w ten remont… no takie marnotrastwo.. o ekologii nie zapominając…

Przekazanie kluczy trwało zaledwie ponad 2 godziny (normalanie to max pół godziny)..

ufff.. żegnaj Hilden…. jeszcze tylko nasza kaucja i możemy zakończyć ten etap….

Facet od montażu kuchni wystawił nas do wiatru na kilka godzin przed przeprowadzką, więc nasz nowy salon do połowy grudnia wyglądał jak na zdjęciu powyżej… teraz już powoli jestem w stanie się z tego śmiać. Ostatecznie kuchnie postawiliśmy sami z mężem. Było przy tym dużo łaciny, ale jestem z nas mega dumna. Jeszcze trochę wykończenia brakuje… ale stoi i działa 🙂

Na święta pojechaliśmy do Polski, spędziliśmy je z moimi rodzicami.

Będąc u mojej ulubionej fryzjerki w Częstochowie spontanicznie decyduję się na obcięcie włosów…

Świętowaliśmy 50 rocznicę ślubu moich rodziców – to była super imprezka, pyszne jedzenie, tańce, część rodziny, którą bardzo rzadko widuje.. staraliśmy się odpocząć po ostatnich tygodniach…W Sylwestra wróciliśmy do domu…

A no i Lucynka też była w SPA i ma nową fryzurkę…

Na koniec roku Instagram oraz blog leżą i kwiczą i nie wiadomo co się z nimi będzie działo… nie mam siły oddychać, nie mam siły wykrzesać z siebie czegokolwiek poza smutkiem…. W noc sylwestrową śpię jeszcze przed północą…


… 1-ego stycznia obudziłam się z nową energią… a może jednak wszystko będzie dobrze.. od dzisiaj będzie już tylko piękniej….


buziaki

Olgietta

  1. Miejmy nadzieję, że te złe momenty minęły na zawsze i teraz już tylko z nadzieją i radością do przodu. Będzie dobrze, ba, bardzo dobrze.

  2. Oż Ty. Chociaż widziałam na bieżąco relacje na insta, to mimo wszystko czytałam z zapartym tchem. Teraz to już musi być lepiej, choćbu nie wiem co, czego Wam z całego serca życzę

  3. Bardzo emocjonalny wpis – przeczytałam jednym tchem. Niestety na tym swiecie są źli i złośliwi ludzi a empatia to słowo nieznane. Albo chociaż kodeks moralny. Ja znając rynek mieszkaniowy w Niemczech a tym bardziej w Düsseldorfie – gratuluje tobie i wam ze tak się fantastycznie ogarnęliście. Nowy rok nowe miejsce, mam nadzieję że cała wasza rodzina się szybko zaaklimatyzuje w nowym miejscu!
    I kiedy już będziesz miała lżej – zawsze jestem chętna na spotkanie jak we wrześniu

    1. no właśnie niestety czasem pojawiają się na naszej drodze tacy ludzie… trzeba uciekać jak najszybciej 😉 Dziękuję i tak bardzo chętnie na spotkanko

Skomentuj Gosia Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Close