40 i co dalej...

45 lat minęło jak… 45 lat

25. maja 2022

Mówię Wam po 40-stce  nie ma lekko. Mam wrażenie, że z torpedy zrobiłam się ślimakiem w smole… 

Jak kiedyś — w sumie całkiem niedawno, jakby to było wczoraj, wspomnienia jeszcze gorące – mogłam wyglancować całą chatę na błysk w jeden dzień, tak teraz zrobie 3 rzeczy, zajmują mi miliard godzin a jakby nic nie zrobione. Ja się wtedy wkurzam,  że jak to cały dzień już w akcji, a ciagle jeszcze  końca nie widać. Strasznie się powolna zrobiłam. Za to jakby wino lepiej wchodzi. 

***

Urodziny były zawsze dla mnie ważne, czy moje czy to kogoś bliskiego. Ja byłam dosyć nieśmiałą osobą kiedyś, nie wierzyłam w siebie i uważałam, że nikt mnie nie zauważa, no taka szara mysz pod miotłą, no a w urodziny to był ten jeden dzień w roku, kiedy mogłam być zauważona, kiedy mogłam powiedzieć: HEJ tu jestem i to jest mój dzień, świętuj ze mną! Oczywiście moje wyobrażenia to były właśnie „moje wyobrażenia” niepewnej siebie osoby mijające się z rzeczywistością. Ja miałam dużo super znajomych i bliskich osób, które chyba jednak mnie lubiły 😉

Urodziny świętowałam zawsze z entuzjazmem niezależnie od wieku.. aż do 40-ych urodzin. Wówczas po raz pierwszy ich nie chciałam, nie cieszyłam się… po raz pierwszy dopadły mnie myśli: życie mi ucieka a ja nic nie osiągnęłam i na wszystko już za późno, zawodowo jestem w czarnej dupie, bycie matką trochę inaczej sobie wyobrażałam i generalnie jestem „nigdzie”, a chciałam być „gdzieś”.

Na 40-te urodziny wymyśliłam sobie bloga… to był taki prezent ode mnie dla mnie… (poczytaj TU) wtedy też tak trochę stałam na rozdrożu…

5 lat później, kilka dni przed 45-ymi urodzinami (które mam 26 kwietnia) męczyła mnie myśl, żeby wszystko skasować, łącznie z Facebookiem i Instagramem. Ale wiem, że to są te dni, kiedy jest mi gorzej i to są te myśli, kiedy całkowicie w siebie wątpię i w sens moich pomysłów. Przez te 5 lat od moich 40 urodzin wiele się wydarzyło z depresją włącznie.

Pisanie bloga mega mi się spodobało i mimo, że nie osiągnęłam żadnych sukcesów w tej dziedzinie a wpisy były dość nieregularne, dodanie kolejnego powodowało przyjemny dreszczyk na skórze. Później doszedł Instagram i co prawda bardzo chciałam się w tym medium odnaleźć, ale chyba brakowało  mi odwagi, może też pomysłu. Do tego ciągle włączał się mój perfekcjonizm „jak nie potrafisz tak super jak inni, to nie rób wcale”. Tak, wszędzie widziałam super profile czy blogi, super zdjęcia…  jak widziałam, że ktoś po roku ma 10 razy więcej zaangażowania, to włączała się do tego „szara mysz spod miotły” – ja jestem za stara i się do tego nie nadaje…. aż do końca 2021… wtedy w końcu do mnie dotarło to i owo, a przede wszystkim to, że ja sama siebie blokuję  i sama sobie stawiam wymyślone kłody. Czasami miałam jakiś pomysł, wydawał się fantastyczny i czułam go całą sobą, siadałam i pisałam albo chciałam go na insta zrealizować – po prostu mega. A potem przychodziła noc, głowa na poduszce a w głowie miliard mysli.. myśli zabijały szybko tę ekscytację, tą superowość pomysłu… przecież to głupie, wyśmieją mnie jak nic! Coś ty znowu na tym stories nagadała! weź schowaj się lepiej pod tę miotłę spowrotem.. itp. itd.

No i spytałam siebie na koniec 2021: chcesz się kreatywnie rozładować i sprawia Ci to przyjemność? To nie jesteś za stara.  Statystycznie mam jeszcze jakieś 40 lat przed sobą a jak mam geny mojej prababci i babci, to nawet 50… szkoda byłoby obudzić się za ta dziesiąt lat i pomyśleć: kurna mogłaś się nie bać i się nie blokować głupimi myślami!

Mając 41 lat znalazłam idealną pracę  – pracę moich marzeń można by powiedzieć. Jestem w niej dobra, sprawia mi radość, a do tego zostałam szefową zespołu w dość krótkim czasie, co tylko potwierdziło moje umiejętności i kompetencje. Teraz się też śmieje z siebie z dawnych lat, która co prawda marzyła o stanowisku managerskim, a najlepiej szefowej własnej firmy. Jednocześnie nie wierzyłam, że to kiedykolwiek nastąpi – przecież ja się do niczego nie nadaje. Do tego  myślałam, że ja wręcz muszę  zrobić super karierę i wspinać się po szczeblach zawodowych, bo przecież większość moich koleżanek i kolegów z LO ma super stanowiska, wielkie kariery, ONI są KIMŚ…. Bywało mi przykro, jak widziałam gdzie są oni a gdzie ja…. a teraz kiedy jestem zawodowo w super miejscu i pod tym względem jestem bardzo pewna swojej wartości wiem, że nie chcę być szefową żadnej firmy (bo też wiem z czym to się wiąże, przede wszystkim ze stresem). Jest mi dobrze tu gdzie jestem i nie widzę siebie na bardzo wysokim stanowisku. Nie muszę nikomu nic udowadniać i nie czuję już tej presji otoczenia. Tak, po 40ce przestałam mieć kompleksy zawodowe, a właściwie przestałam je mieć gdy znalazłam pracę, która mnie wypełnia pozytywnie w 100%. Nie chcę się obudzić za dziesiąt lat i pomyśleć: kurna po jaką cholerę traciłaś czas na kompleksy i porównywanie się do innych! Powinnaś żyć swoim życiem i je doceniać. Na huk ci te ordery zawodowe. W każdej pracy dawałaś z siebie 150% i byłaś doceniana.. tylko ty tego nie chciałaś zobaczyć.  

No ale wracając do obchodzenia urodzin.. nie wiem jeszcze czy to wiek czy pozostałość po depresji, a może jednak ta pandemia tak na mnie wpłynęła, ale moje urodziny już mnie nie cieszyły, nie miałam ochoty ich obchodzić.. no może bym chciała.. ale po co właściwie…. czy kogoś to interesuje w ogóle.. urodziny są dla dzieci… tak też było w tym roku… czy to się zmieni? … chyba wolałam mieć entuzjazm i ochotę na szykowanie gotowanie i dekorowanie… marzyły mi się kiedyś eleganckie urodziny w stylu „english tea party”.. (soiree chyba to się nazywa ) ….  ale czy to ma sens… kto na to przyjdzie?

… takie różne myśli miałam do pewnej niedzieli w połowie maja. Spotkałam się na brunch z moimi koleżankami, z kilkoma z nich znam się już 14 lat. Dziewczyny zrobiły mi ogromną niespodziankę, dostałam prezent, zaśpiewały sto lat i to była taka wspaniała niespodzianka, bo nie umawiałyśmy się na świętowanie moich urodzin (raczej zaręczyn jednej z nich). Zrobiło mi się cieplutko na serduchu i pomyślałam – w następne urodziny będzie moje english tea party albo Tanz in den Mai – nie chcę się obudzić za dziesiąt lat i pomyśleć: kurna ale wcześnie zrobiła się z ciebie smutna pani. Celebruj Twoje urodziny każdego roku, bo nie wiesz ile ci jeszcze zostało, a życie masz super.  

No i tak…

mam 45 lat

ruszam się jak ślimak w smole

mam super rodzinę

mam super przyjaciółkę – moja bratnia dusza

mam super koleżanki

mam ochotę na blogowanie i Instagramowanie niezależnie od opinii innych

mam super sytuacje zawodową i nie mam żadnych kompleksów z tym związanych

 

jestem tu gdzie chcę być i to jest super


Olgietta

PS. Sesja, z której pochodzą zdjęcia z tego wpisu była prezentem na moje 40-e urodziny. Chętnie bym to w takim profesjonalnym wydaniu powtórzyła. Chciałam do wpisu dodać aktualne zdjęcia, mam na nie pomysł, ale mamy ciągle deszcz, więc póki co zdecydowałam się na te piękne sprzed 5 lat….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Close