W lipcu tego roku wybraliśmy się na weekend do portowej miejscowości Kiel w północnych Niemczech, leżącą nad zatoką Kilońską (Kieler Förde). Kiel jest stolicą Schleswig-Holstein i pod różnymi względami znaczącą miejscowością.
Miasto ma długą tradycję, zostało założone w 13-ym wieku przez hrabiego Adolfa IV von Schauenburg, szybko się rozwijało i w 1900 roku było tu już ok. 100.000 mieszkańców. Pierwszą nazwą miasta było Holstenstadt tom Kyle, co można było by prawdopodonie przetłumaczyć „miasto Holsten nad zatoką”, gdyż Kyle przypuszczalnie oznaczało zatokę, a mając na uwadze położenie miasta, ma to też sens. Z czasem skrócono nazwę do samego Kyle, a w dalszej kolejności y zastąpiło ie, obcięto ostatnie e i mamy obecnie KIEL.
W Kiel znajduje się kilka uczelni, między innymi najstarszy i największy uniwersytet w Schleswig-Holstein Christian-Albrechts-Universität zu Kiel, założony w 17 wieku, który wśród swoich absolwentów i naukowców ma wielu Laureatów Nagrody Nobla. Ponadto Akademia Sztuk Pięknych Muthesius Kunsthochschule czy wyższa szkoła zawodowa Fachhochschule Kiel.
A jak już jesteśmy przy nauce, to komu jest znane nazwisko Max Planck? Znakomity fizyk i Laureat Nobla za teorię kwantową urodził się właśnie w Kiel (choć tu nie studiował).
Miasto jest również znane żeglarzom (i pewnie nie tylko) ze względu na regaty Kieler Woche odbywające się co roku w ostatnim pełnym tygodniu czerwca, jedne z największych tego typu imprez na świecie. Ostatni pełny tydzień oznacza, że od poniedziałku do niedzieli musi być jeszcze czerwiec, więc łatwo można zaplanować, kiedy wypadnie w następym roku. Ja mam wielką ochotę wybrać się na tą imprezę, choć pewnie ceny hoteli sięgają zenitu, bo ok 3 milionów gości przybywa w tym czasie nad Zatokę. Regaty odbywają się już od końca 19ego wieku.
Pod względem militarnym miasto miało również strategiczne znaczenie. To tu od końca 19-go wieku znajduje się baza floty marynarki wojennej. Wówczas była to flota cesarska die Seestreitkräfte des Deutschen Kaiserreiches, a jej zwierzchnikiem był ostatni niemiecki cesarz i król Prus Wilhelm II. Ponadto stocznia, w której budowano okręty wojenne (obok stoczni w Gdańsku, wówczas Danzig) oraz U-Boot’y. Ponieważ Wilhelm był fanatykiem żeglarstwa morskiego i calej jego cesarskiej floty, inwestował i forsował w rozwój tejże. Na przełomie 19 i 20 wieku rozwinęła się ona do najlepszej i najnowocześniejszej floty wojennej na świecie. W 1914 roku flota była na drugim miejscu pod względem siły, zaraz po brytyjskiej Royal Navy, która poczuła się zagrożona rosnącą w siłę marynarką cesarską. Wyścig na coraz lepsze uzbrojenie uważany był swego czasu za jedną z przyczyn wybuchu I Wojny Światowej. Nie będę tej całej historii tu opisywać oczywiście, ale w jesienią 1918 roku miały miejsce wydarzenia, które zapisały się na stałe w kartach historii miasta Kiel. Mianowicie na początku listopada 1918 roku doszło do powstania marynarzy Kieler Matrosenaufstand na kilku statkach floty cesarskiej, która szykowała się na decydującą bitwę z Brytyjczykami. Marynarze odmówili wykonywania rozkazów, chcieli w ten sposób zaprotestować przeciw wojnie i wymusić niejako jej zakończenie. Cywilni robotnicy stanęli po ich stronie i całe te powstanie przyczyniło się do rewolucji listopadowej w całym kraju, co doprowadziło ostatecznie do upadku Cesarstwa Niemieckiego. Dla upamiętnienia tego wydarzenia oraz ku czci tych marynarzy postawiono w mieście pomnik zatytułowany Kieler Revolution.
Oczywiście podczas II Wojny Światowej miasto nie straciło na znaczeniu, więc było ważnym celem nalotów i bombardowań. Ok 80 % miasta zostało zniszczone w tym czasie. Baza marynarki nadal tu się znajduje, tak jak i stocznia.
Myślę, że warto jeszcze wspomnieć o Nord-Ostsee-Kanal, czyli o kanale łączącym Morze Północne i Bałtyk (Ostsee), w międzynarodowym nazewnictwie Kieler Canal. Kiel jest punktem końcowym (lub startowym zależy jak patrzeć 😉 ) kanału, a wspominam o nim, gdyż jest najbardziej uczęszczanym kanałem na świecie. Ma długość niecałe 100km i dzięki niemu statki mogą zaoszczędzić ok 250 mil morskich, co nie jest bez znaczenia.
W Kiel spędziliśmy tylko niecałe 3 dni i mamy jeszcze wiele do okrycia, także z pewnością jeszcze tam wrócimy. Tym bardziej, że cały czas padał deszcz. 😕
A jak macie ochotę trochę miasta zobaczyć, to zapraszam na krótki filmik na youtube.com
https://www.kiel-sailing-city.de/en.html
http://www.wsa-kiel.wsv.de/Nord-Ostsee-Kanal/
Dzień dobry, Olgietto!
Obiecaliśmy naszej Wnuczce Weronice podróż, którą nazwałem Tour de Deutschland, bo zaczynamy od Berlina, potem Kiel, Cuxhaven i Bremerhaven, następnie Krefeld i Franmkfurt n. Menem.
Okazyjnie Aabenraa (Dania), potem Groeesbeek (Holandia) i w ogóle przy okazji choć obrzeża Beneluksu i Francji. A na koniec Praga…
Dla mnie to trochę podróż sentymentalna, bo przed laty bywałem w Cux, Krefeld, Frankfurcie. Zresztą umówiłem się na spotkanie w Cuxhaven z Przyjacielem z tamtych lat… Będzie wzruszające…
Trafiłem na Twój blog szukając informacji o Kilonii i… gratki wielkie i szacunek. Także za tę ważną decyzję sprzed lat – bo widzę że dała Ci szczęście.
Jeśli pozwolisz – skorzystam z Twoich podpowiedzi i refleksji z podróży.
Życzę Ci ciągłego… niespełnienia! Tak, tak – bo to ono prowadzi nas przez życie i daje poczucie spełnienia właśnie.
Napisałaś: buziaki… więc odwzajemniam…
To zapowiada sieę wspaniała podróż, na pewno wnuczka będzie wiele wspomnień. Dziękuję i życzę powowdzenia oraz udanej podróży.