Przyszła wiosna nie tylko kalendarzowa. Jest niedzielne popołudnie i właśnie siedzę sobie w naszym ogródku, temperatura powietrza 25 stopni, z głośnika leci George Michael Songs of the Last Century (bardzo wam polecam), dzieci szaleją i wymyślają coraz to lepsze zabawy.Pełen relaks, żyć nie umierać. A skoro mam teraz czas dla siebie w tych pięknych okolicznościach przyrody pomyślałam, że napiszę kilka słów do Was na temat zmagań z budzikiem i kondycją 😀
♣♣♣
Na początku roku wspomniałam, że krótką informację jak sobie radzę z wyzwaniami będę wrzucać raz na kwartał, żeby Was nie zanudzać. No a pierwszy kwartał się właśnie skończył 🙂
12/12
Jeśli chodzi o czytanie książek to jak do tej pory najlepsza dyscyplina 😀
Styczeń: Żyj Lagom, Anna Brones. (o książce przeczytasz TU)
Luty: Audrey w domu, Lucca Dotti. ( o książce przeczytasz TU)
Marzec: Leitwölfe sein. Liebevolle Führung in der Familie, Jesper Juul (Rodzic jako przywódca stada)
Ta ostatnia pozycja to książka dla rodziców (lub pedagogów), więc nie będę robić osobnego wpisu na temat tej książki. Wspomnę tylko dla zainteresowanych, że Jasper Juul jest znanym duńskim terapeutą rodzinnym i pedagogiem. Jest dużym autorytetem w Europie w tej dziedzinie. Na swoim koncie ma niezliczoną liczbę książek dotyczących wychowywania dzieci i młodzieży, a wiele z nich to bestsellery. W księgarniach online (i pewnie też stacjonarnych) znajdziecie również książki w polskim przekładnie.
Jeżeli jesteście zainteresowani recenzją tej książki (lub innymi) tego autora, to tym razem odeślę Was TU
Osobiście bardzo Wam rodzicom, polecam książki Juula. Są naprawdę świetne.
6.00
Wreszcie mogę coś pozytywnego zakomunikować 😀 Co prawda jeszcze nie budzę się o 6:00 bez budzika i z wielką radością, że noc już minęła, ale mam już opanowane poranne wstawanie. Oczywiście muszą być spełnione pewne warunki, chociażby takie, że moje dzieci także całą noc prześpią i nie muszę w nocy wstawać z jakiegoś powodu. Jeżeli zdarza się, że mam wyrwaną godzinę/dwie z nocy, to od razu zanim znowu zasnę przestawiam budzik na 7:00. Jeżeli pójdę bardzo późno spać, np. o 2:00, co też się kilka razy zdarzyło, to też od razu zakładam, że 4 godziny snu to zdecydowanie za mało 😉
Także przyjmując założenie, że mam dogodne warunki pójścia spać przed północą i sen bez zakłóceń, gdy słyszę budzik o 6:00 od razu zrywam się na dwie równe nogi, jakby mnie ktoś poparzył… nie daję sobie nawet sekundy na zastanowienie czy to był dobry pomysł, ani sekundy na myśl, że takie cieplutkie i wygodne mam łóżko… Oczywiście nie raz słyszałam porady, że najgorsze w porannym wstawaniu to ustawienie w budziku funkcji snooze i ociąganie się… ale przełożenie to na czyn nie jest łatwe.
Kondycja na 6!
Nie jest źle! Generalnie metodą prób i błędów doszłam do wniosku, że najlepiej mi się zmobilizować do treningu z samego rana. Co też jest uzależnione niestety od tego czy się zerwę o 6:00 rano z łóżka o czym pisałam wyżej. Zaraz po przebudzeniu, kiedy jestem jakoś tam wyspana, a reszta domowników śpi mam ten czas dla siebie i rzeczywiście nawet z wielką ochotą wsiadam na mój ergometr. Natomiast w ciągu dnia jest zawsze milion rzeczy do zrobienia, pomijając już samej pracy, a wieczorem mogę potrenować jak już dzieci śpią. Wtedy zazwyczaj jestem już tak zmęczona, że nie mam ochoty na żadne sporty, więc zmobilizować się to wyczyn prawie niemożliwy. Jedynym wyjątkiem jest balet, kiedy to muszę wyjść z domu po 19:00 raz w tygodniu, więc usypianie dzieci przejmuje tata.
Także moi kochani czytelnicy.. jest postęp… a że okres wiosenno/letni nam się zaczął i słonko wcześniej wstaje, to liczę, że gorzej nie będzie. 😀
Home Organisation Challenge
Na ten temat jest zapraszam do osobnego wpisu TU. Wstępny post już się pojawił, a postępy jeszcze dziś lub w ciągu najbliższych 2 dni.
Zawsze się Was pytam, jak Wam mija miesiąc a tym razem pierwszy kwartał. Może się tym razem ktoś skusi i napisze w komentarzu 😉
buziaki
Olgietta