40 i co dalej... | Różności z Niemiec

Czy coś się stało? spytał sąsiad…

21. czerwca 2023

… czyli o szewdzkim sklepie, kobiecej dumie i zatroskanym sąsiedzie.

Bo na początku relacji chcesz się pokazać z jak najlepszej strony, naginasz trochę tu trochę tam, ale już na pewno nie przyznasz się, że on miał racje.

Rok 2008, parę miesięcy wcześniej przyjechałam do Niemiec i od razu zamieszkaliśmy razem. Poznajemy się, bo przecież nasza relacja zaczęła się 3 tygodnie przed przeprowadzką. Szwedzki sklep ogłosił long day shopping, czyli zakupy do 22:00. Zaproponowałam mojemu ukochanemu wycieczkę do tegoż sklepu. Ku mojemu niezadowoleniu odmówił, twierdząc, że nie lubi do tego sklepu jeździć (no ale przezież ja to już wiedziałam), a już tym bardziej w takie specjalne dni. Na 100% będzie miliard ludzi i nie bardzo ma ochotę przebijać się przez ten tłum.

ja: No.. ale jak to? Ale na pewno się mylisz, pojedźmy.

on: Nie, jednak nie, jak chcesz to jedź sama, zobaczysz jakie tłumy.

ja: To nie, pff… sama se pojade !

Pojechałam. Daleko nie było.

Wsiadłam w  Land Cruisera, auto dosyć gabarytowe, ale przecież parking wielki i pewnie pusty. Dojeżdżając już widziałam, że jednak coś tak pusto to nie jest. Kolejka do wjazdu jakaś taka przydługa, no czemu to tak powoli sie rusza!… a na parkingu dziki tłum, no szpilki nie wciśniejsz… miliard samochodów jak nic. Noż kurde, że też ON musiał mieć racje. Szlag by trafił. To co dzieje się na parkingu, przeniosłam wizjonersko w głowie do środka sklepu i tak jak wjechałam w ten teren parkingowy, tak pierwszą prostą skierowałam się od razu do wyjazdu.

Wracam do domu.. szare komórki w głowie rozgrzane do czerwoności, bo za 5 minut będę w domu i co? Przyznam mu racje? Niedoczekanie!! Co teraz?

Co teraz?

wakajki, Egipt 2008

Zjechałam do naszego parkingu podziemnego, zaparkowałam, zamknęłam oczy i kombinuję: jak tu sobie wystarczająco długo posiedzę, to powiem, że byłam, nic fajnego nie znalazłam i pyk. Wszystko gra.  Do tego powiem mu, że niech żałuje, bo dobre ciastka w restauracji były. HA! no i grzeją się te neurony w głowie…

Nagle: puk puk w szybę auta.

Sąsiad z mieszkania obok, który swoje miejsce parkingowe ma obok naszego.

Ist alles in Ordnung? Ist was passiert? haben sie Angst nach Hause zu gehen?” – spytał, czy wszystko w porządku, czy coś się stało, a może się boje pójść do domu?

O matko jedyna! Że też dziad teraz postanowił wyleźć z mieszkania i mnie tu przyłapać na rozkminianiu strategii.

Dwa neurony się połączyły i idealna odpowiedź w sekundę: wszystko ok, jak najbardziej, chłopak mnie wysłał na zakupy, bo ma dla mnie niespodziankę, ale ja za szybko wróciłam, więc chwilę chciałam tu posiedzieć, żeby mu tej niespodzianki nie zepsuć.

ha! jestem genialna!

Sąsiad chyba to kupił, pojechał. Ja natychmiast wysiadłam z auta i postanowiłam iść do domu. Trudno już wolę chłopakowi przyznać rację, niż następnym sąsiadom opowiadać bajki. Sama nie wiem co gorsze.

wakacje, Egipt 2008
murena

Weszłam do domu, od razu rzucił: o już jesteś? miałem racje?… tak kochanie miałeś.  A później opowiedziałam, mu całą historię z sąsiadem włącznie.

I w sumie na tym historia mogłaby się zakończyć… ale nie, sąsiad upierdliwy i pamiętliwy… dziad jeden 😉

Kilka tygodni się nie widzieliśmy. W tym czasie byliśmy na urlopie nurkować w Egipcie, po urlopie Th mi się oświadczył. Spotkałam sąsiada… a on dociekliwy, wścibski typ pyta: a co to była za niespodzianka wtedy? No więc neurony znowu się połączyły, wyciągnęłam dłoń i pokazuje mój pierścionek – chłopak poprosił mnie o rękę 🙂

„aa herzlichen Glückwunsch” – gratulacje…

HA i jaką piękną romantyczną historię mój sąsiad ma teraz w głowie…

wakajki w Egipcie 2008

No i morał z tego taki miałam, że… jak już musisz siedzieć w aucie, żeby wyszło na twoje, to udwaj, żegadasy przez telefon. Nikt się nie przyczepi 😉


A niebawem opiszę Wam, jak rzeczywiście wyglądały zaręczyny…

buziaki

Olgietta

PS a zdjęcia we wpisie z naszych wakacji, o których wspomniałam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Close