Zaczęłam pisać ten post rok temu, wtedy miałam inną koncepcję. Zresztą pomysł na wpis oraz niemal całą treść miałam w głowie jadąc do pracy pierwszego dnia po wakacjach. No i czy ja mam teraz ten sam tekst w głowie? No przecież w moim wieku to się zapomina co wczoraj było na obiad 😀
Gdy spojrzałam dzisiaj na ten tytuł – dla wyjaśnienia czasem jak mam jakiś pomysł na wpis, tu wrzucam nowy szkic w WordPressie, jak mam czas to od razu dodaję słowa kluczowe, w tym przypadku pojawił się tylko tytuł – no więc gdy zobaczyłam ten tytuł pierwsze o czym pomyślałam było: trzeba lubić swoją pracę! A jak się pracę lubi, to łatwo się też wraca do niej po urlopie. Ja muszę powiedzieć, że mam szczęście, bo w końcu po wielu latach poszukiwań, różnych doświadczeń z rozmaitymi typami przełożonych, odmiennych obowiązków itp. itd. wreszcie znalałam coś, co mnie nie tylko rozwija, ale daje satysfakcję i mega frajdę. Do tego mam świetne koleżanki i fajnych kolegów w zespole, rozumiemy się świetnie i często się śmiejemy (co uważam za bardzo ważne), dlatego też nie łapię doła aż tak bardzo gdy kończy mi się urlop 😉
Mam, można by powiedzieć, wymarzoną pracę, którą znalazłam w wieku 41 lat! Wcześniej bywało różnie i koniec urlopu to jednak był większy dół niż radosne podskoki.
No więc wróćmy do tego jak ja sobie radziłam i co Wam polecam, gdy wracacie do pracy po przerwie z nie tak bardzo wielką radością, a bardziej smutkiem, a nawet bólem brzucha, bo i tak bywa.
W pierwszej kolejności poradziłabym Wam zmienić pracę, jeżeli praca, szef czy firma sama w sobie jest dołująca, przygnębiająca i każdy nowy dzień to tortura. Zdaję sobie jednak sprawę, że to nie zawsze jest takie proste z różnych powodów i czasem nie mamy lepszego wyjścia z sytuacji.
Oto kilka moich sposobów jak wrócić po urlopie do pracy i nie złapać doła:
1.
Urlop to odpoczynek! Spędzaj urlop tak, żebyś rzeczywiście na nim wypoczęła/wypoczął. Czy to będzie leżenie na hamaku, kanapie przed telewizorem, spacery po lesie, czy sporty ekstremalne – Twój wybór, Ty wiesz co do Ciebie najlepiej pasuje. Twoja głowa musi wyluzować i się zrelaksować.
Niby taki banał.. a jednak – ja mam tendencję, a raczej miewałam, do wykorzystywania urlopu na max. Bo każdy dzień się liczy, trzeba jak najwięcej zobaczyć, przeżyć, doświadczyć, bo nie wiadomo czy wrócę w to samo miejsce jeszcze raz. A tym bardziej z dziećmi, niech skorzystają z jak największej liczby atrakcji, jakie oferuje dane miejsce. No ale jak tak miałam napakowany każdy dzień, to na koniec byłam zmęczona, albo raczej wykończona i nie miałam czasu zwyczajnie poleżeć, poczytać książkę – po prostu się polenić i wyłączyć… Teraz preferuję mieszkankę aktywno-leniwą, Część urlopu się byczymy, a część spędzamy aktywnie. Ostatni dzień zdecydowanie jest leniwy.
2.
Wyjazd i powrót z wczasów zawsze planuję tak, żebym miała 1 lub 2 dni w domu zanim muszę pojawić się w biurze, np powrót do domu w sobotę, gdy do pracy idę w poniedziałek. Dla mnie powrót w niedzielę wieczorem byłby bardzo stresogenny, byłabym umęczona przyjazdem samym w sobie, rozpakowaniem (już samo rozładowanie auta po rodzinnym urlopie zjada całą masę energii, a ja żeby mieć psychiczny spokój muszę mieć bagażnik rozpakowany i auto odkurzone – kto podróżuje autem z dwójką dzieci, to wie co się na tylnim siedzeniu potrafi nazbierać). Do tego w poniedziałek pewnie szkoła albo świetlica – no dzieci mam jeszcze w takim wieku, że same cały dzień w domu nie posiedzą – także to też trzeba ogarnąć i może jeszcze kilka innych spraw = niedzielny wieczór jest tak zawalony i umęczony, że ma się wrażenie, że cały relaks poprzedniego tygodnia pękł jak bańka mydlana. Jestem wkurzona i zmęczona. Takim powrotom mówię NIE. 😉
3.
Inną opcją planowania urlopu, np. w opcji samolotowej, jest start i koniec wczasów w środku tygodnia. Jeżeli wrócimy do biura np. w czwartek, to mamy łagodny rozpęd, dwa dni pracy i znowu weekend 😀 (*zakładając, że jest to praca poniedziałek-piątek, dla osób pracujących również w weekendy, np. w szpitalu, trzeba to sobie inaczej pokombinować).
4.
W drodze do pracy włączam sobie moje ulubione radio lub ulubioną muzykę, która zawsze działa bardzo pozytywnie na mój nastrój i sprawia, że od samego rana mam dobry humor. Na marginesie, tak robię każdego dnia 😀
5.
Ostatni punkt, choć właściwie powinien być pierwszym. Do ostatniego dnia pracy przed feriami staram się pozałatwiać do końca wszystkie rzeczy i zadania, żeby jak najmniej, a w najlepszym przypadku nic nie czekało na mój powrót. Jak biurko nie jest zawalone pracą od dzień dobry po powrocie, to łatwiej się rozkręcić. 😉
To tyle na dzisiaj. Jak wyglądają u Was powroty z urlopów, podzielcie się swoimi sposobami, jak wracać do pracy w dobrym nastroju.
buziaczki
Olgietta
Ciekawy wpis! Planowanie powrotu z urlopu z kilkudniowym zapasem to świetny pomysł, żeby uniknąć stresu. Dodatkowo, wygodne i stylowe ubrania mogą znacząco poprawić samopoczucie w pierwszych dniach po powrocie.
Jaka skleroza juz? Jak w tym wieku? Młoda jesteś. Pozdrawiam z całego serca.
świetne zdjęcia, ładnie ci w zielonym.
dziękuję bardzo, zielony kolor odkryłam w zeszyęym roku (odkryłam w sensie dla mnie, wcześniej go unikałam) pozdrawiam