Niemieckie Tradycje

Feuerzangenbowle – czyli grzane wino inaczej | Niemcy

19. stycznia 2021

Gdy zaczynają się zimne miesiące listopad, grudzień i nadchodzi czas świąteczny Niemcy tak jaki Polacy zaczynają mieć apetyt na na grzane wino, a w szczególności jego specjalną wersję, która ma już długą tradycję. Choć można go pić cały rok, bo kto komu zabroni, to jednak jest to zwyczaj około bożonarodzeniowy. Zapraszam Was zatem na wpis o pysznym niemieckim trunku, który możecie przygotować sobie w domu, czyli Feuerzangenbowle.

Co to jest Feuerzangenbowle?

Nie ma w słowniku żadnego tłumaczenia tak jednym słowem. W pons znalazłam takie o to tłumaczenie:

≈ grzane wino nt (przyrządzone w efektowny sposób poprzez…)

Celowo wstawiłam 3 kropki na koniec, bo sposób przygotowywania opiszę później, a nie ma krótkiego tłumaczenia tego słowa, tylko jest krótki opis.

Jakby tak rozłożyć słowo „Feuerzangenbowle” na czynniki pierwsze, to mamy –

Feuerzangen – wg słownika kleszcze kowalskie, ale chodzi tu  o takie szczypce do kominka

Bowle – wg. słownika Duden są tutaj dwa znaczenia, napój a dokładniej poncz, albo naczynie do przyrządzania ponczu właśnie (w kształcie zaokrąglonej misy)

Historycznie.

Długo szukałam po sieci informacji, kto i gdzie wymyślił ten sposób podawania grzańca, ale ciężko cokolwiek znaleźć, a jak się okazuje jest to bardzo stary obyczaj. Jedynie udało mi się dowiedzieć, że Feuerzangenbowle pojawił się już w czasach Imperium Rzymskiego, jeszcze przed Juliuszem Cezarem. W średniowieczu ze względu na sposób jego przygotowywania miały pojawić się społeczne spory – wiecie czarownice, satanizm itp. 😉

W 18. wieku napój był bardzo popularny wśród studentów, choć oni nazywali go często Krambambuli (cokolwiek to znaczy) od piosenki, którą śpiewano podczas przyrządzania napoju.

W 1933 roku Heinrich Spoerl napisał powieść pod tytułem „Feuerzangenbowle”, na podstawie której nakręcono film w roku 1944 o tym samym tytule. Od tego momentu grzaniec i sposób jego przygotowywania stał się  już bardzo popularny i dzisiaj jest nie tylko niemiecką tradycją czy obyczajem, a już nawet kultem. Na każdym Weihnachtsmarkt (jarmark bożonarodzeniowy) obowiązkowo są budy z grzańcami i Feuerzangenbowle.

O filmie zrobię osobny wpis, bo między innymi  samo jego powstawanie jest ciekawe – a film jest dziś tak kultowy i obowiązkowy w każde święta w Niemczech, jak Kevin sam w domu. (tyle, że ma dłuższą tradycje 😀 )

Przyrządzanie Feuerzangenbowle.

No ale właśnie jak wygląda wspomniany efektowny sposób przyrządzania „magicznego trunku”? Tu podam przepis klasyczny, inne wariacje i możliwości wrzucę w osobnym poście bez długich tekstów.

Składniki (dla 6 osób): 

2l wino czerwone
0,33l rum, przynajmniej 54%, a ja bym powiedziała, że nawet min. 67%
500 ml sok pomarańczowy (idealnie ze świeżo  wyciśniętych pomarańczy, żadne napoje pomarańczo-podobne)
stożek cukru*
plasterki z jednej pomarańczy
jedna cytryna
przyprawy: 6x goździki, laska cynamonu, 4x gwiazdki anyżu

Przygotowanie:

Do garnka wlewamy wino, z cytryny obkrawamy skórkę, którą odkładamy na później, a z cytryny wyciskamy sok i dolewamy do wina. Następnie dolewamy sok pomarańczowy i podgrzewamy całość, NIE dopuszczamy do zagotowania. Najlepiej do max 80 stopni C.

Gorące wino przelewamy do naczynia (Bowle, koniecznie z podgrzewaczem), dorzucamy przyprawy, dokładamy plastry pomarańczy i skórkę cytryny.

Na naczynie kładziemy metalowe „trzymadełko” (czyli Feuerzangen), na którym znowu kładziemy owy Zuckerhut (cukier).


*stożek cukru

Tu wrzucę dygresję, bo właśnie ten stożek cukrowy czyli Zuckerhut (dosłownie tłumacząc kapelusz cukrowy) jest bardzo charakterystyczny dla Feuerzangenbowle i generalnie jednym z najważniejszych elementów tego zwyczaju.

Pamiętam jak byłam dzieckiem i dostaliśmy paczkę z Niemiec od babci i tam był taki Zuckerhut – właściwie to ja ten cukier pamiętam z szafki w kuchni.  Ja oczywiście nie wiedziałam po co to komu i na co, jak to się je, czy się trze na tarce, żeby posłodzić, czy trzeba polizać 😉 czy o co chodzi. 😀 Mój tata pewnie wiedział, ale rodzice nie przyrządzali grzańca w ten sposób, a przynajmniej ja tego nie widziałam.


I teraz zaczyna się magia….

…cukier polewamy rumem

cały stożek podpalamy (dlatego ważny jest rum wysokoprocentowy, żeby się fajnie palił), co jakiś podlewamy cukier rumem, tak żeby stożek się skarmelizował i zatopił w winie. Do polewania najlepiej użyć metalowej chochelki, żeby się nie poparzyć. Generalnie chyba nie muszę wspominać o zachowaniu pewnej ostrożności, przecież mamy do czynienia z otwartym ogniem jakby nie było. Im więcej rumu podlejemy, tym większą fajerkę mamy (proponuje nie robić tego w pobliżu firanek :D)

Ten czas, kiedy cukier się pali, to prawie jak siedzenie przy kominku, unosi się wspaniały aromatyczny zapach wina z pomarańczą i przyprawami… taki magiczny zimowy moment, który najlepiej spędzać z przyjaciółmi czy rodziną. Niemcy często serwują sobie grzańca do filmu z 1944 roku, o którym wspomniałam wyżej.

Gdy cukier się już wypali i zatopi w winie, mieszamy i można serwować..

Na moich zdjęciach widzicie wersję mini, taką jedno- dwuosobową, więc aż tak spektakularnego efektu nie widać. Swoją drogą taki gotowy zestaw znajdziecie w okresie zimowym chyba w każdym sklepie niemieckim, w którym są alkohole. Taki zestaw jest świetnym prezentem – albo opcją jedno/dwuosobową jak ktoś nie zamierza wypić 2 litrów wina grzanego 😀 Ja ten zestaw właśnie dlatego kupiłam dla siebie. I tak Wam jeszcze powiem, że odkąd wypiłam po raz pierwszy Feuerzangenbowle, tradycyjne „zwykłe” grzane wino już mi tak nie smakuje 😉 To jest tak pyszne!!!! A sama niemiecka tradycja  absolutnie mi się podoba i polecam dalej.

Dodać należy, że jak to zazwyczaj bywa sposób przygotowywania Feuerzangenbowle może się różnić od domu do domu, od regionu itp. ilość wrzucanych przypraw, czy wrzucane będą na początku już podgrzewania wina, czy później, tak jak to ja opisałam… to tak jak gotowanie tradycyjnych potraw, każdy robi trochę po swojemu. Widziałam na przykład filmik z przygotowywania grzańca na wschodzie Niemiec „jak to dawniej było” – w filmie zagotowano samo wino, bez jakichkolwiek dodatków, a następnie cukier polano spirytusem morelowym… no cóż mi to nie podchodzi za bardzo. 😉

Na Instagram wrzucę również filmik z mojego mini Feuerzangenbowle – będzie zapisane w wyróżnionych albo IGTV także zapraszam na mój profil.


PS. Jak macie ochotę, to wpiszcie sobie na YouTube: „German fire punch” – Uwe Rudnick, po angielsku – swoją drogą piękne tłumaczenie. No i drugi  filmik z wersją w ogrodzie „Klassische Feuerzangenbowle im Feuertopf” (Niemcy lubią spotykać się w ogrodzie z przyjaciółmi, sąsiadami przy grzańcu. Znam takich, kórzy w gronie swoich znajomych mają od lat zaplanowany np. drugi weekend grudnia na spotkanie przy Feuerzangenbowle.


To tyle na dzisiaj. Ciekawa jestem czy ktoś z Was zna taki sposób przyrządzania wina grzanego i czy ktoś próbował już?? Napiszcie w komentarzu, będzie mi bardzo miło.

buziaki

Olgietta

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Close