W szóstym tygodniu wyzwania „Zorganizuj dom na nowo” zajęłam się sypialnią, czyli szafa i ubrania, toaletka i kosmetyki oraz stoliki nocne przy łóżku. Zapraszam na wpis.
Największym wyzwaniem w tym tygodniu była szafa z ubraniami. Połowa szafy należy do mnie, a druga do męża rzecz jasna. Ponad to w szafie przechowuję pościel. Nie zmaierzałam sortować mężowych ubrań, to musiał zrobić sam i ten fakt nie sprawił, że poczuł się szczęśliwy 😉 Posortował owszem swoje rzeczy, tyle że w bardziej ograniczonym stopniu niż ja to zrobiłam. Zdecydowanie woli zająć się innymi rzeczami 😀
No to zaczynamy…
Jak w każdym tygodniu, zgodnie z założeniami, wyjęłam wszystko z mojej części szafy na łóżko. Sortowanie ubrań byłoby bardziej czasochłonne, gdybym tego nie robiła co pół roku przy zmianie garderoby na letnią lub zimową porę. Przyjżałam się jednak krytyczniej i dokładniej zawartości szafy i bez skrupułów odkładałam rzeczy, w których nie będę już chodzić. Mężowi zdecydowanie trudniej podjąć decyzję o eksmisji ciucha z szafy 😉
Także ciuchy sentymentalne, których i tak nie noszę, wiszą od dawana w szafie „bo może kiedyś to założe” wyleciało do worka, rzeczy typu „kurcze, mało to nosiłam, ale za każdym razem kiedy szukam rano coś do ubrania, omijam tą rzecz szerokim łukiem z jakiegoś powodu„, oczywiście rzeczy które straciły na jakości i są zwyczajnie nie ładne już, że nie wspomnę o rzeczach z plamkami czy uszkodzeniami, których nie da się naprawić powinny opuścić naszą szafę. To samo zrobiłam w szufladach z bielizną i ubraniami sportowymi.
Zanim ubrania, które postanowiłam zostawić wróciły spowrotem do szafy umyłam ją komletnie, łącznie z „dachem”. Tam zagląda się zdecydowanie najrzadziej (zwłaszcza jeżeli szafa ma prawie 2,5m wysokości). Ile tam się kurzu zbiera to mówię Wam, łopatą moża zbierać 😉
Zastanawiałam się, czy mogę inaczej zorganizować moją szafę i wiele zmian nie było. To co wisi musi wisiec w tym samym miejscu, jedynie poukladałam sobie te rzeczy wg. funkcjonalności, a następnie w kolorystycznie (w obrębie danej kategorii) :
– ubrania do pracy z lewej strony (garsonki, koszule)
– pozostałe bluzki
– spodnie
– spódnice
W osobniej części szafy mam miejsce na długie rzeczy, czyli sukienki, kombinezony itp., które też są podzielone na sukienki wyjściowe i dzienne. Tam też wiszą swetry, bo część z nich jest dłuższa. Kurtki i płaszcze przechowuję w innym miejscu, nie w sypialni.
Moje szuflady są dosyć duże, więc podzieliłam je dodatkowo miękkimi materiałowymi pudełkami i organizerami na skarpetki. (Podobne możecie podejrzeć tu).
Szafa gotowa. Następnęgo dnia zajęłam się toaletką. Wyjęłam wszystkie kosmetyki i oczywiście je posortowałam. Umyłam toaletkę. Wewnątrz mebla jest kilka przegródek, które szybko się wypełniły pudrami, różami, korektorami itp. Do pozostałych rzeczy użyłam pojemniczków z Ikea i Muji. Te mniejsze świetnie się sprawdziły na kredki, eyelinery, konturówki, tusze do rzęs, a także na podkłady.
Obok toaletki stoi mała komoda z szufladami. Po opróżnieniu jej, posortowaniu zawartości i umyciu szuflad zabrałam się za organizację rzeczy, które zostały. I tu nastąpiły pewne zmiany: do pierwszej szuflady powędrowały wyszystkie paletki z cieniami, które wcześniej były w toaletce, ale ułożenie ich tam i wyciąganie było mało praktyczne. Szuflada zdecydowanie lepiej się do tego celu sprawdziła. Aby paletki nie ślizgały się po szufladzie na spód włożyłam filc i płaskie pojemniczki z Muji. Jestem bardzo zadowolona z tego rozwiązania.
W drugiej szufladzie przechowuję pędzle. Wcześniej stały pionowo w pojemniku, do którego wsypałam małe kuleczki. Myślę, że większość z Was zna ten trick. Po jakimś czasie uznałam jednak te rozwiązanie za kiepskie. Może i fajnie to wyglądało na początku, ale pędze się kurzyły, te kuleczki się kurzyły, więc średnio fajnie jak dla mnie. Przy okazji tego wyzwania i ogarniania kosmetyków postanowiłam poszukać lepszej koncepcji. Schowałam je do szuflady. Kupiłam do tego celu plastikowy wkład, taki typowy jak na sztućce do kuchni. Rozwiązanie okazało się strzałem w 10. Do szuflady weszły 2 takie wkłady. W jednym poukładałam pędzle i gąbki do podkładu, a w tylniej części w drugim pojemniku pilniki do paznocki, pincety itp.
W trzeciej szufladzie mam moje szpargały piśmiennicze, notes, zeszyty, jakieś spinacze itp. Zawartość w zupełnie innym temacie, ale toaletka gdy jest zamknięta pełni też funkcję biureczka. Kolejna szuflada to przybory do układania włosów: postownica, lokówki… Ostatnia szuflada to małe kosmetyczki i podróżne kosmetyki o mniejszych pojemnościach. Gdy się pakuję na wyjazd w pierszej kolejności tu zaglądam i większość potrzebnych kosmetyków mam od razu spakowaną.
Na szafeczce stoją moje aktualnie używane perfumy. Wcześniej były w łazience, ale ponoć to jest nienajlepsze miejsce na przechowywanie perfum. Ponad to lusterko powiększające. No nie ma co się łudzić, starość nie radość i oczy już nie te same 😀 😉 Jak widzicie w tyle stoi też kartka z hasłem: Make things happen. To jest kartka z drugiego wpisu na blogu (zajrzyj TU), ale ważniejszego niż ten pierwszy.
Ten napis codziennie mi przypomina o tym, że marzeniom czasem trzeba pomóc się spełnić. 🙂
Trzeciego dnia ogarnęłam niewielką komodę z ubraniami. Ten mebel kupiliśmy w komplecie z szafą. Nie przemyślałam tego zakupu wówczas (to było ponad 10 lat temu). Mogłam wybrać komodę w szufladami lub drzwiczkami i półkami i niestety wzięliśmy tą drugą wersję. Bardzo tego szybko pożałowałam. Szuflady bardziej by mi się przydały. No ale muszę być rada z tego co mam 😉 Tu trzymam sweterki i bluzy po jednej stronie, po drugiej T-Shirty, które składam metodą #konmari (Marie Kondo) i wkładam dodatkowo do materiałowego koszyczka/organizera, o których wspominałam już wyżej.
Na początku, jak odkryłam tę metodę, byłam sceptyczna, ale muszę przyznać, że się rzeczywiście sprawdza. W ten sposó składam też moje i mężowe podkoszulki. 🙂
Na koniec zostawiłam stoliki nocne. Nasze stoliki mają po 3 szuflady. U męża prawie nic nie było, natomiast w moje szuflady uginały się od czasopism, kremów do rąk oraz innych niepotrzebnych rzeczy. Obecnie trzymam tu tylko aktualnie czytaną książkę (lub 2) w jednej szufladzie, w drugiej jeden krem do rąk oraz stóp, bawełniane rękawiczki i skarpetki do maseczek, a w trzeciej jedną parę grubych ciepłych skarpet. Szuflady są niemalże puste i to mi się podoba.
Oczywiście jak przy każdym pomieszczeniu umyłam co się dało (okna, drzwi, ramy, szafki itp), odkurzyłam sufit, lampę i tapicerkę w łóżku i szafkach nocnych (co też jest regularną czynnością podczas sprzątania) Poodsuwałam stoliki nocne, żeby umyć podłogę pod nimi, no i oczywiście pod łóżkiem i sama podłoga, ale to też jest częścią sprzątania co tygodnowego.
♣♣♣
Centralnym elementem sypialni jest oczywiście łóżko typu boxspring, które kupiliśmy ponad 2 lata temu. Jestem z niego niesamowicie zadowolona, chociaż jest dosyć wysokie (materace mają 45 cm wysokości). Mąż się śmieje, że potrzebuję drabinę, żeby na niego wejść. On to się może śmiać, bo jest o 30 cm ode mnie wyższy 😀 Bardzo chciałam mieć fajną narzutę i poduchy dekoracyjne, bo uwielbiam gdy łóżko jest w ten sposób pościelone. Jestem z siebie bardzo dumna (choć to błaha sprawa) z aranżacji łóżka, z tego jak się całość prezentuje.
Sypialnia gotowa.
Ufff w następnym tygodniu będzie łazienka i toaleta dla gości.
Jak wygląda Wasza sypialnia? Macie jakieś metody na składanie ubrań?
Poprzednie wpisy z wyzwania Zorganizuj dom na nowo możecie znaleźć TU.
buziaki
Olgietta