40 i co dalej...

#10YearChallenge cz.2

24. kwietnia 2019

No to jedziemy z drugą częścią wspomnień z 2009.

Pamiętacie ser kupiony od babci w górach? Pisałam o tym w pierwszej części (TU). Z Crissolo pojechaliśmy do Santa Margherita Ligurie, bo chcieliśmy spędzić kilka dni nam morzem. Zahaczyliśmy o lotnisko w Mediolanie, z którego odbieraliśmy naszego przyjaciela. Samolot nie mógł wylądować i krążył godzinę nad Mediolanem, a my spacerowaliśmy po lotnisku. Ostatecznie towarzysz dalszej podroży dołączył do nas i poszliśmy do samochodu… i tu doznaliśmy lekkiego szoku. Nie było nas prawie 2 godziny i to wystarczyło, żeby włoski ser rozprzestrzenił się swoim aromatem po całym aucie. Nie mieliśmy świadomości kupując go, że może być tak intensywny.

No i jak tu jechać w tym gęstym powietrzu kolejne 200 kilometrów? Ale powiem Wam, że ser był tak pyszny, … mmmm ależ mam ochotę na tego smroda znowu.

To był jeden z najlepszych i najweselszych wyjazdów, ile tam było zabawnych sytuacji, to aż trudno uwierzyć mi do dzisiaj. Cudownie jest podróżować z ludźmi, którzy mają takie same poczucie humoru jak ty. Nie musisz nikomu niczego tłumaczyć, dlaczego coś cię rozbawiło, a już wszyscy śmieją się do rozpuku razem z tobą.

Na przykład taka sytuacja w hotelu (że też nie zrobiliśmy zdjęcia!!!) – niby hotel 4*, ale czasy świetności miał w latach 70-ych – w pokoju była łazienka, pełen luksus, bo dwie umywalki i …. piętrowy prysznic!! 😀 Ok muszę Wam to opisać, my będziemy się z tego śmiać do końca życia. Spróbujcie wyobrazić sobie prysznic ze stopniem około 50 cm! Mój mąż, jak na bardzo wysokiego faceta ma oczywiście odpowiednio dużą stopę… która nie mieściła się w dolnej części prysznica. Nie wspominając, że stopy ma dwie 😉 No więc jedną nogą stał na dole, po przekątnej i lekko na palcach, żeby się zmieścić, a drugą stopą na tym schodku wyżej.

Do tego dochodzi sam wystój wnętrza pokoju. Wszystko w jednolitej brązowej boazerii i do końca nie wiedziałam czy otwieram drzwi do szafy czy drzwi wyjściowe. Za każdym razem się myliłam 😀 Nasz hotel miał również swoją prywatną plażę i leżaki, które notabene kosztowały 14€ od osoby. Nieświadomi tego faktu, a dokładniej wychodząc z założenia, że nie tani hotel czterogwiazdkowy z prywatną plażą, będzie sobie extra liczył za leżak i ręcznik. 5 minut po tym jak zajęliśmy nasze zaczął padać deszcz. Kategorycznie oznajmiłam, że choćby pioruny waliły i ulewa stulecia, to ja do końca dnia będę na tym leżaku odpoczywać! Na szczęście obyło się bez dramatu 🙂

Sama Santa Margherita jest przepięknym miejscem, do tego włoskie nadmorskie jedzenie!!! Zresztą, jak w każdej części Italii, w której jak do tej pory miałam okazję być. Niestety jest to też dosyć drogie miejsce, chociażby dlatego, że zaraz obok leży Portofino – miasto bogatych i sławnych, w której czas chętnie spędza Madonna czy książę William. Dlatego też po 3 dniach postanowiliśmy udać się na północ w kierunku Niemiec, ale gdzieś gdzie jest piękna pogoda.. No i tak spontanicznie wylądowaliśmy w Lugano, które leży we włoskiej części Szwajcarii.

Ja nie wiem, czy to moja wrażliwość, czy szczęście, że trafiam w piękne miejsca sprawia, że zakochuję się od razu w tych miejscach. Malownicze Lugano z przepiękną architekturą położone jest nad polodowcowym jeziorem Lugano (Lago di Lugano) i jest po Zurychu u Genewie największym centrum bankowości w Szwajcarii. No i największym miastem „włoskiej” Szwajcarii. To tu po raz pierwszy jadłam Fondue bourguignonne i tak dobre jak tam, nie udało mi się do tej pory zjeść.

Nasz hotel był 3* i dużo tańczy niż ten w Santa Margherita a jednak dużo ładniejszy i bardziej zadbany, z własnym basenem. Nie zapomnę zdziwienia pani z recepcji, po moim pytaniu: a ile trzeba płacić za leżaki na basenie (w końcu doświadczona prywatnymi włoskimi plażami musiałam te kwestę wyjaśnić już na początku 😀 ) – leżaki były gratis ;P

Bardzo Wam polecam zahaczenie o Lugano, gdybyście planowali podróż w tamte rejony. Naszemu przyjacielowi tak się tam spodobało, że kilka miesięcy później z dalekiej norweskiej północy przeprowadził się do niemieckiej części Szwajcarii (tak na marginesie).

Część drugą zakończę w tym miejscu. Ale to nie koniec.. najważniejsze dla nastąpiło pod koniec 2009 roku… także jeszcze będzie część 3 😀

Mam nadzieję, że bardzo się nie wynudziliście… 😉


buziaki

Olgietta



Skomentuj kashienka z OdkrywajacAmeryke.pl Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Close