40 i co dalej...

Moje poranki, czyli jak zaczynam dzień pracy.

26. września 2019

Ostatnio uświadomiłam sobie, że dzień rozpoczynam zupełnie inaczej niż 20 lat temu. Wiadomo, przez lata się rozwijamy, zmieniamy trochę i mamy inne potrzeby w wieku 40 lat niż gdy jesteśmy dwudziestolatkami, ale niekoniecznie się nad tym zastanawiamy każdego dnia.

No, a ja się właśnie nad tym zastanawiałam ostatnio, jak to było kiedy studiowałam. Wstawałam rano, szybka toaleta, herbata i biegiem na zajęcia. Bez makijażu, bez zbędnych ceregieli, bez wyszukiwania stylizacji (wtedy nawet nie było takiego określenia :D), pełna energii i bez żadnych boleści. Nawet impreza w akademiku dnia poprzedniego nie miała większego wpływu na funkcjonowanie przez następne godziny.

No co tu dużo mówić, trochę się to zmieniło i moje poranki musiałam nieco zoptymalizować, bardziej zwracać uwagę na zdrowie, na to żebym się wyspała itd. Także dzisiaj mam dla Wam wpis z cyklu „życie kobiety 40+”

Sen

Żeby się dobrze obudzić, trzeba się dobrze położyć spać. Ja wstaję ok 5:45 i dla mnie optymalną godziną żeby pójść spać jest czas między 22:00 a 23:00. Przy czym im bliżej 23:00 tym gorzej rano ze wstawaniem 😉 Przed snem sypialnia jest dobrze wywietrzona, a jeżeli temperatury na to pozwalają okno jest uchylone całą noc. Optymalna temperatura spania to ok 18-19 stopni, niestety latem gdy są upały trudno o taką temperaturę i wtedy też gorzej się śpi. Przed snem staram się nie zaglądać już do telefonu. Ponieważ smartfon służy mi jako budzik wyłączam dźwięk wiadomości i odwracam displayem na dół, żeby się nie świecił, jak przyjdzie wiadomość – w przeciwnym razie zawsze kusi, żeby sprawdzić co tam ktoś pisze. 😀 Ale nie powiem, często włączamy sobie serial na „dobranockę” (o ile nie jest już za późno). Jak chcę natychmiast zasnąć, to biorę do ręki książkę. Czytanie wieczorem w łóżku w pozycji horyzontalnej skutkuje natychmiastowym zaśnięciem w okularach i włączoną lampką.

Pobudka.

Budzik na rano mam ustawiony dwa razy w odstępie 5 minut. Gdy robiłam jakiś czas temu wyzwanie „wstań godzinę wcześniej” najlepszą metodą, żeby rzeczywiście wcześniej wstać, było zerwanie się na równe nogi gdy tylko budzik zadzwonił. Trochę tę metodę zmodyfikowałam i pozwalam sobie na rozbudzenie zanim wstanę. Gdy pierwszy budzik zadzwoni, nie zrywam się na równe nogi, ale zaczynam przeciągać, żeby zastygłe we śnie ciało trochę rozruszać, pozwalam oczom się obudzić (jako okularnik jest mi to potrzebne). Na rozbudzenie mam 5 minut, potem dzwoni drugi budzik i wtedy nie ma zmiłuj – czas zerwać się z łóżka 😉

Rozruch, czyli poranna gimnastyka.

Nie ma dnia, którego nie zaczęłabym od kilku prostych ćwiczeń na rozruszanie stawów. Zaczynam od wyciągania się do góry obiema rękami, jakbym chciała urosnąć jeszcze parę centymetrów (i nie miałabym nic przeciwko temu). Potem lecę po kolei: głowa i rozruch kręgów szyjnych, kilka ćwiczeń na ramiona, łokcie i nadgarstki. Następnie kręcę bioderkami, nóżka lewa, nóżka prawa, kolanka i stopy. Całość trwa max. 5 minut. Gdy moje kości, stawy i mięśnie się obudzą idę do łazienki na poranną toaletę.

Toaleta.

Całej porannej rutyny tu nie będę opisywać i tego jakich kosmetyków używam, bo to nie ma znaczenia w temacie dzisiejszego wpisu. To co najważniejsze to fakt, że zaczynam od umycia buzi i oczu zimną wodą! Robię tak od zawsze, odkąd pamiętam, o każdej porze roku. Dopiero wtedy czuję, że na prawdę się obudziłam i wyostrza mi się wzrok. Potem reszta. W sierpniu Alexi Lubomirski wstawił na Instagramie, że od roku bierze prysznic tylko i wyłącznie zimną wodą i opisał jakie to ma zalety. No przekonuje mnie to, ale chyba nie jestem na to gotowa.

To co się w ostatnich tygodniach też zmieniło, to fakt, że nie biorę ze sobą telefonu do łazienki. Wcześniej wyglądało to tak, że łapałam telefon, siadałam wygodnie wiadomo na czym i załatwiając fizjologię sprawdzałam co tam świat do mnie pisał przez noc, zanim jeszcze dobrze oczy otworzyłam. Oczywiście było to bardzo męczące dla oczu, nawet jak miałam już na nosie okulary. Do tego czas spędzony w łazience wydłużał się niepotrzebnie. Porzuciłam ten proceder całkowicie.

Zrób się na bóstwo.

Przyszedł czas makijaż i ubranie się. Makijaż do pracy robię codziennie taki sam i nie zajmuje mi dużo czasu, a potem ubieram się. Optymalnie jest, gdy ubiór na dany dzień mam przygotowany wieczorem. Skraca do czas wyjścia z domu o masę czasu! Zdarza mi się, stać przed szafą i gapić się jak sroka w kość, tracąc przy tym 10 minut na znalezienie czegokolwiek odpowiedniego.

Podczas makijażu piję szklankę wody, żeby obudzić układ trawienny, a żeby mieć dobry nastrój na początek dnia włączam sobie moje ulubione radio, albo muzykę.

Gdy jestem już gotowa, idę dać dzieciom buziaki (które w tym czasie jeszcze śpią) – gdy tego nie zrobię czuję się źle przez pół dnia.

W drodze do pracy.

Łapię za telefon, schodzę do kuchni, pakuję do torby przygotowane przez męża śniadanie i herbatę na wynos. Nie piję kawy, tzn. zdarza mi się, ale raczej do towarzystwa, lub gdy już baaardzo mi ciśnienie spadnie i padam na twarz w pracy. Zawsze  piłam wszelkie odmiany Earl Grey, uwielbiam i mogę pić zawsze, natomiast od kilku tygodni zamawiam u męża herbatę miętową, której nie słodzę (niczym). Jak wiadomo ten ziołowy napój ma bardzo korzystny wpływ na układ pokarmowy. Ja miętową bardzo lubię od zawsze, a do tego lepiej się czuję rano. W domu śniadania nie jem, dopiero jak jestem w biurze ok 8:00

Buzi dla męża i uciekam do auta.

Ostatnią rzeczą, którą polecam na dobry początek dnia, na dobry humor i pozytywne nastawienie do świata to dobra muzyka, przy której masz ochotę śpiewać i wszystko wydaje się piękniejsze. Albo też pozytywne radio, które wprawi cię w pozytywne wibracje. Jeżeli ktoś mieszka w NRW, lub będzie tędy przejeżdżał to polecam 1live.  Radiostacja o charakterze komediowym, pełna świetnego humoru, zabawnych audycji i dobrej muzyki na początek dnia.


Tak właśnie wygląda każdy mój dzień od poniedziałku do piątku. Weekendy  inne dni wolne od pracy są nieco inne. Po pierwsze nie nastawiam budzika, tylko budzę się kiedy mój organizm tego zachce, lub kiedy dzieci wpadną do sypialni i nas obudzą 😀 Zazwyczaj przytulamy się jeszcze w łóżku, aż któreś woła, że jest meeeega głodne i musi natychmiast coś zjeść. Niedziele najczęściej zaczynamy tańcami w piżamach, powoli staje się to być naszą tradycją. Uwielbiamy to.

Acha.. jeszcze nasz układ małżeński, o którym Wam napiszę, gdyby ktoś pytał, czy mąż rzeczywiście mi co rano robi śniadanie. No więc dawno temu zaoferował, że będzie mi przygotowywać śniadanie do pracy (choć wstać musiałby prawię godzinę później). Tak już zostało i rano gdy ja już wyjdę ogarnia dzieci i zawozi je do szkoły i przedszkola, a potem zaczyna pracę. Natomiast ja przejmuję obowiązki po południowe, odbieram dzieci i jestem odpowiedzialna za kolacje. W weekend jest na odwrót, ja robię śniadanie, a dzieci mi w tym pomagają.


Jeżeli macie jakiś swoje sposoby jak dobrze zacząć dzień, żeby mieć świetny nastrój, motywacje i dobrze się czuć to podzielcie się w komentarzu. 🙂

buziaki

Olgietta

  1. Też jestem team ciepły prysznic. Nie daję rady w zimnej wodzie, czuję się jakbym wstrząs termiczny dostawała . Fajna praktyka z budzikiem. Muszę wypróbować, bo mój budzi mnie co 10 minut przez dobrą godzinę ‍♀️

    1. Polecam bardzo ten sposób z budzikiem. Jak do tej pory najlepsza metoda dla mnie. Zerwać się zaraz po pierwszym budziku nie jest łatwo, jak się głęboko śpi to się jest nagle „wyrwanym” ze snu. Przy moim sposobie „dochodzę do siebie” max 5 minut – gdy się więcej czasu zostawi trudniej wstać moim zdaniem, jest ryzyko, że znowu się zaśnie i wstanie za godzinę 😉 (przy kilku minutach podświadomie się chyba ja bardziej pilnuję, bo wiem, że zaraz będzie drugi dzwonić i wtedy już na równe nogi).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Close