40 i co dalej... | Poczytane... | Polecam | Wyzwania

„Stryjeńska. Diabli nadali.” Angelika Kuźniak, wyd. Czarne

20. sierpnia 2017

”Boże! Odbierz mi wszystko, wszystko. Dobrobyt, sytość, przyjaźń ludzką, szczęście rodzinne, nawet miłość! Zwal na mnie cierpienia moralne i tysięczne gorycze – ale w zamian za to daj mi możność wypowiedzenia się artystycznego i sławę!”

No i chyba wykrakała…

Jest to pierwsza książka, którą przeczytałam w ramach mojego wyzwania 6/6 i od razu taki rarytas. Są tu dwa aspekty, o których warto, a w zasadzie trzeba wspomnieć: sama artystka i jej życie, oraz to jak autorka książki genialnie je opisała.

Zocha Stryjeńska, z domu Lubańska

Muszę przyznać, że na malarstwie i sztuce generalnie się nie znam, i o Stryjeńskiej nie wiedziałam za wiele. No dobra, nie miałam bladego pojęcia, a tu się okazuje, że to jedna z najważniejszych postaci polskiego przedwojennej i powojennej sztuki. Malarka znana na świecie, obracała się w towarzystwie elity polskich artystów.

Jakże barwna to była postać, szalona, wnerwiająca, fascynująca i genialna zarazem… Wiecznie niezdecydowana. Wyjechać czy zostać. Kupuje bilet na pociąg, to znowu go targa, wraca, kupuje drugi bilet, znowu nie chce jechać… wte i wewte i tak miota się aż do końca. Ciągle się gdzieś tułała i nie mogła usiedzieć w jednym miejscu na dłużej.

Była dwa razy zamężna. Pierwszy mąż Karol Stryjeński, wielka miłość Zochy i bardzo burzliwy związek, szaleńczy. Karol zresztą zamknął Zośkę w szpitalu dla obłąkanych… czy słusznie, musicie przeczytać 😉 Z Karolem miała 3 dzieci. Drugi mąż zostawił jej za to pewną pamiątkę, która niestety nie była niczym przyjemnym. 🙄

Przez całe życie niemal targały nią dylematy czy oddać się sztuce bez reszty, czy też czynić powinności matczyne. W większości wygrywała jednak sztuka i jako matka zawiodła, choć próbowała nadrobić ten czas w późniejszych latach:

„Skrzętnie unikam tych zagadnień macierzystych, bobym nie mogła przetrzymać mej pracy. To bardzo niebezpieczne uczucia. Wytrącają mi natychmiast pędzle z ręki i latam jak zdenerwowana mysz w klatce“.

Gdy pierwszą urodziła córkę, była zrozpaczona, że to nie syn, bo o nim marzyła:

„Jestem wściekła. Drwię z powinszowań, kwiatów i odwiedzin…

Dużo czasu potrzebowała, aby się z tym pogodzić. Karolowi Stryjeńskiemu, urodziła w końcu synów, bliźniacy:

dwóch miniaturowych dżentelmenów o poważnych minach, obrośniętych czarnymi bakami, dawało mi długo złudzenie, że zalałam pałę i widzę podwójnie“

Zocha Stryjeńska jest wreszcie szczęśliwa, no prawie, bo kolor oczu nie pasował to ideału z wyobraźni:

“spełniłam częściowo zadanie, ucieleśniłam prawieczną siłę rzutu

Tak się czasem zastanawiam, czy żeby być wielkim artystą, trzeba być trochę szurniętym, czy artysta zatracając się w sztuce bez reszty zaczyna wariować?

„Raz – wspomina Jarosław Iwaszkiewicz – dopadła Karola, gdy jadł śniadanie w bistro. […] Z rewolwerem w ręku goniła w kółko na rogu bulwarów Raspail i Montparnasse, a my z Zamoyskim biegaliśmy za nimi, dopóki zmęczona pani Zosia nie oddała swej broni w ręce Gucia i nie zasiadła znami do stołu.“

Zofia mimo wielkich sukcesów, kolejnych zleceń, wystaw międzynarodowych, żyła w ciągłej biedzie, praktycznie całe życie miała długi. W ogóle nie potrafiła obchodzić się z pieniędzmi. Artystka zaskoczyła mnie również swoim ciętym językiem, elokwencją i trafnymi spostrzeżeniami, była absolutną mistrzynią słowa. Bardzo żadko zaznaczam sobie w książkach cytaty, czy strony, a w tej właśnie mam ich cała masę. Uwielbiam je. Momentami miałam wrażenie, że pod względem swoich tekstów była pierwszą „wersją“ Marii Czubaszek. Uśmiałam się do łez nie raz, a i wzruszeń też nie brakowało. Czasy II wojny z wiadomych względów oraz okres powojenny był już dość smutny. Ciekawy jest tu też aspekt, jak Polacy, uchodźcy byli widziani w innych krajach, do których uciekali. Ale o tym napiszę w innym wpisie, przy okazji opisu książki „Dziewczyny z Powstania”- mojej sierpniowej lektury.

Jeden z moich ulubionych cytatów ze Stryjeńskiej:

„Ubrałam się, umyłam, zeszłam na dół do Ziemiańskiej. Jak to okropne, że nie ma nikogo, do licha ciężkiego, żeby się można troszeczkę erotycznie wyładować. Nie jest to normalne, będąc zdrową, tak ciągle żyć w cnocie i cnocie. Jeszcze mi się coś przyczepi, psiakrew, z tej cnoty i kto doktorów będzie płacił?“

Angelika Kuźniak i jej opowieść o artystce..

Czytając jedną stronę za drugą utwierdzałam się w stwierdzeniu, że autorka przygotowując tę książkę wykonała ogromną pracę, musiała przestudiować sporo materiału, nie tylko pamiętniki samej Stryjeńskiej, ale również wspomnienia czy biografie innych artystów czy znanych osób, z którymi Stryjeńska miała kontakt, jak również analiza materiałów dotyczących czasów, w których żyła. Gdy doszłam do końca i zobaczyłam bibliografię oraz podziękowania za pomoc i rozmowy z licznymi osobami potwierdzło to tylko moje przekonanie. Świetnie napisana, dużo szczegółów nie tylko z życia artystki, ale miejsc i wydarzeń z tamtych lat, wspaniale powiązane w całość, a dla miłośników języka polskiego okresu międzywojennego będzie ta książka nie małą perełką. A stare zdjęcia oraz prace Stryjeńskiej uzupełniają całość w stu procentach.

Podsumowując w kilku słowach jestem bardziej niż zachwycona, ogromnie mi się ta książka podobała, zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie i zachęcam Was serdecznie do przeczytania.


Kto już czytał? Jak Wam się podobała książka i jaki jest Wasz ulubiony cytat ze Stryjeńskiej?

  1. Postać Stryjenskiej bardzo mnie oczarowała. Również za dużo o niej wcześniej nie wiedziałam jedynie, ze była szalona. Na tamte czasy miała niezmiernie ciężko jako artystka będąc kobieta i matką. Zostało mi jeszcze niewiele stron do końca i specjalnie przedłużam czytanie… Olu dzięki tobie i koledze Bartkowi, który prowadzi blog literacki z Holandii kupiłam wydanie o Stryjenskiej jako iBook! To książka, o której się niezapomina!

    1. oj nie zapomina, ja myślę, że jeszcze do tej książki nieraz wrócę. To jest też chyba mój pierwszy wpis, w którym mam niedosyt słów, dodałabym jeszcze to i tamto dopisać 😀 ostatecznie bym cała książę przeredagowała, wiec tak gdzieś trzeba było postawić ostatnią kropkę.. jako artystka łatwo nie miała, a i jako przekorna kobieta w tamtych czasach również. Zresztą w moich wyobrażeniach kobiety wtedy były bardziej uległe, oddające się głównie rodzinie, a już strefa intymna to w ogóle nie istniała, nawet w myślach, a tu proszę kobieta z marzeniami i pragnieniami, idąca pod prąd 🙂

Skomentuj Gosia N. Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Close